Gala Finałowa festiwalu Wrocek 2009 już za nami, jednak jeszcze długo o niej nie zapomnimy. Nie pozwolą nam na to zakwasy w mięśniach brzucha, które spowodowała czterogodzinna dawka nieprzerwanego śmiechu. Kabarety Dno, Halama Oklasky i Neo-nówka sprawiły, że wrocławski Impart zatrząsł się w posadach od rechotu zachwyconych widzów.
Na początku wystąpił kabaret Dno i od razu porwał publikę. Kabaret z Dąbrowy Górniczej jak zwykle powalił wszystkich znakomitymi, genialnymi w swej prostocie skeczami. „Wizyta u dentysty" albo „Koncert Jean-Michela Jarre'a" to mistrzostwo gatunku. Niebanalne rekwizyty, z których Dno jest znane, tylko dopełniły znakomitego wrażenia.
Zaraz potem na scenie pojawili się Grzegorz Halama i Jarosław Jaros, by przedstawić swój program „Żule i bandziory". Pouczające skecze nauczyły nas rozróżniać żula wiejskiego od miejskiego. Mogliśmy też zobaczyć, jak dresiarze czytają dzieciom albo postanawiają wrócić do normalnego życia. Nie zabrakło oczywiście Pana Józka, hodowcy drobiu z Chociul. A na deser, na specjalne życzenie publiczności, zobaczyliśmy jeszcze „Pana Carlito".
Na koniec wystąpił kabaret Neo-nówka, którego członkowie we Wrocławiu są u siebie. - Na pewno będziecie po ich występie zachwyceni, bo przecież każdy z was jest z nimi bliżej lub dalej spokrewniony - mówił prowadzący galę Artur Andrus.
Prawda jest jednak taka, że nie więzy krwi były decydującym powodem zachwytu widzów. Neo-nówka zaprezentowała swoje najlepsze, kultowe skecze, każdy w nieco innym wydaniu niż to znane z telewizji. Było też parę mniej znanych numerów, jak zaprezentowały jako bis skecz dedykowany wszystkim politykom.
Pomimo początkowych problemów organizacyjnych trzeba przyznać, że cały Wrocek wypadł świetnie. Zarówno Potyczki Kabaretowe, Przegląd Piosenki Debilnej jak i Gala Finałowa stały na najwyższym poziomie. Zaczynam już ćwiczyć mięśnie brzucha, by być w formie na następną edycję.
Joanna Jaszczak
(joanna.jaszczak@dlastudenta.pl)
